Rozładowany akumulator to często występujący zimą problem. Bez prądu auta nie odpalimy, a podczas silnych mrozów akumulator może mieć mniej energii. Jednocześnie na uruchomienie silnika podczas niskiej temperatury potrzeba tej energii więcej. Dlatego zimą czasem po przekręceniu kluczyka nie udaje się samochodu uruchomić. Na warto jednak w takiej sytuacji się poddawać, sposobów na odpalenie naszego auta jest kilka.
Sytuacja, w której dopuszczamy do rozładowania akumulatora zawsze jest problematyczna. Lepiej więc jej zapobiegać. Najlepiej mają właściciele garaży – samochód w budynku mniej narażony jest na silne mrozy. Jeśli prognozy zapowiadają znaczne oziębienie, auto lepiej odstawić do garażu. Przed nadejściem silnych mrozów lepiej unikać też przejazdów na bardzo krótkich trasach. Częste opalanie samochodu zużywa dużo prądu, a przy krótkiej przejażdżce alternator nie zdąży podładować akumulatora w wystarczającym stopniu. Zwłaszcza jeśli podczas jazdy korzystamy przy tym z radia, nawiewu, podgrzewanych foteli i innych udogodnień. W efekcie już na początek mroźnej nocy nasz akumulator jest już w pewnym stopniu rozładowany. Najbardziej drastyczną, ale też skuteczną metodą, jest wyjęcie na noc akumulatora. Obecnie metody tej już się raczej nie praktykuje, zwłaszcza w nowszych autach, gdzie dostęp do akumulatora jest utrudniony. Pamiętajmy też, że bez akumulatora nie zadziała centralny zamek. Skasować się mogą też niektóre dane – np. wyzeruje nam się zegar.
Dosyć nowym, ale niesłychanie wygodnym rozwiązaniem są urządzania rozruchowe. Te większe zwie się boosterami, mniejsze, o wymiarach powerbanku określa się mianem Jump Starterów. Są to powerbanki wyposażone w kable, które podpinamy do akumulatora (czerwony plus do plusa, czarny minus do minusa). Operację wykonujemy oczywiście na wyłączonym silniku. Kiedy urządzenie jest już podłączone, możemy próbować uruchomić silnik. Prąd z powerbanku zwykle wystarcza, by tym razem uruchomienie takie się powiodło.
Urządzenie rozruchowe to koszt ok. kilkuset złotych, ale to wygodne i poręczne rozwiązanie. Warto mieć je w bagażniku, choć na większe mrozy warto zabrać je do domu – powerbanki też z czasem mogą się rozładować!
Stara i sprawdzona metoda polega na użyciu kabli rozruchowych. W przeciwieństwie do metody opartej na użyciu urządzenia rozruchowego, tutaj będziemy musieli wspomóc się innym samochodem. Możemy poprosić o pomoc sąsiada lub kogokolwiek, kto jest w pobliżu. Im bardziej zbliżone do siebie pojazdy (pod względem typu i pojemności silnika) tym lepiej.
Podpinanie kabli rozruchowych to łatwa, ale ryzykowna czynność, watro zachować ostrożność. Czerwony kabel podpinamy do plusa akumulatora sprawnego pojazdu, a następnie do plusa naszego akumulatora. Czarny kabel podpinamy do minusa auta „dawcy”, jego drugi koniec do tzw. masy, czyli metalowego elementu pod maską samochodu. Można go poszukać na własną rękę, ale zwykle w instrukcjach użytkowania pojazdu producenci określają, gdzie znajdziemy „masę”. Uważamy, żeby podczas całej operacji nie stykać ze sobą końcówek kabli i zachować odpowiednią kolejność. Procedurę przeprowadzamy na wyłączonych silnikach. Warto wyłączyć też wszelkie odbiorniki prądu, jak światła, radio, nawiew, itp.
Próbę odpalenia rozpoczynamy od uruchomienia silnika sprawnego pojazdu. Następnie możemy próbować przekręcić kluczyk w samochodzie z rozładowanym akumulatorem. Warto podczas próby odpalenia zwiększyć obroty silnika w samochodzie dawcy. Zwykle gwarantuje to powodzenie.
Jeśli nie ma w pobliżu nikogo, od kogo moglibyśmy „pożyczyć” prąd, można zadzwonić po taksówkę. Nie wszystkie firmy oferują taką usługę, jednak warto spróbować. W wielu miastach podobnej pomocy może udzielić nam straż miejska. Często funkcjonariusze przybywają nie z kablami rozruchowymi, a z urządzeniem rozruchowym, o którym mowa była wcześniej. Efekt jednak pozostaje ten sam: samochód gotowy jest do drogi
Najpewniejszym sposobem na rozładowany akumulator jest prostownik, czyli urządzenie do jego ładowania. Jego użycie wiąże się jednak z pewnymi niedogodnościami. Akumulator z samochodu musimy wymontować i do czasu, gdy nie zakończymy ładowania, nasz samochód pozostaje unieruchomiony. Samo wyjęcie akumulatora też należy przeprowadzić w konkretny sposób. Najpierw odpinamy biegun ujemny, a później dostatni. Przy ponownym montażu postępujemy odwrotnie. Najpierw przypinamy „plus”, a na końcu „minus”.
Kable prostownika podpinamy w znany sposób: plus do plusa, minus do minusa. Najlepiej zrobić to zanim podłączymy prostownik do prądu. Ładując akumulator prostownikiem w domu trzeba też zachować ostrożność. W trakcie ładowania z akumulatora mogą wydobywać się gazy, zwłaszcza wodór – bezwonny, ale bardzo wybuchowy. Dlatego ładowanie akumulatora przeprowadzić należy w dobrze wentylowanym pomieszczeniu, z dala od źródeł ognia, czy potencjalnych iskier.
Rozładowany akumulator to częsty zimowy problem. Na szczęście jest to usterka łatwa do usunięcia i to na wiele sposobów. Należy jednak stosować się do konkretnych zasad postępowania z akumulatorem. Błędy mogą mieć poważne konsekwencje, tak dla elektryki auta, jak i dla naszego zdrowia. Ostrożności nigdy za wiele.